Świetne zdjęcie Petera na Metalmanii 1994. Jak dla mnie ta Metalmania była jednym z najlepszych koncertów w życiu. W tamten weekend w mediach było sporo płaczu w związku ze śmiercią Kurta Cobaina, ale ja to zlewałem ciepłym moczem. Jedyne co mnie obchodziło to niedzielne występy bogów Death Metalu w zabrzańskiej hali Makoszowy.
Na PANDEMONIUM niestety się spóźniliśmy czego bardzo żałuję. MAGNUS i GHOST obejrzałem z dystansu - takie średnie granie.
Gdy na deski wkroczył VADER impreza zaczęła się rozkręcać. Machanie łbem i szaleństwo w młynie pod sceną. Śmierć Metal w pełnej krasie. Pod koniec występu Peter rzucał maniakom kasety Sothis. Miły gest choć do mnie żadna nie doleciała... che, che...
Potem kult się sączył ze ścian i głośników albowiem rozpoczął się krwawy rytuał prowadzony przez piekielnych kapłanów z SAMAEL. Naprawdę czułem podmuch satanicznej otchłani.... Worship Him.
UNLEASHED oraz CANNIBAL CORPSE bardzo solidnie - lubię ich, ale bez przesady.
Pierwszy numer to było Fall From Grace i już wtedy wiedziałem, że bramy Piekieł właśnie się otwierają. Zagrali wszystkie najlepsze kawałki, wrząca smoła i siarka przepalała serca oszalałych wyznawców, zostawały tylko zgliszcza... MORBID ANGEL na żywca w tamtych czasach to był królewski, śmiercionośny majestat.
Tylko SLAYER mógł to przebić i tak się stało 2 grudnia 1994 w tym samym miejscu. Hail Satan!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz